w przepych blasków ołtarza
szepty modlitw się zdobią
i w ciszę zadumy
płonących świec aureola
wieńcem obleka skronie płaczących
aż się smutek złagodzi
bo nie ugasi się łzami tęczy witraża
który katedrę przystraja
jak komnatę w niebie
i tylko westchnienie nagłego wzruszenia
zawdzięczając miłość
wstępuje w bramę wybaczeń
mniej się czuję samotny
tutaj znajdując
utraconego sobie