Chodzę, szukam jej...
Gdzie się schowała...
Dwa razy ja spotkałam,
Spotkałam tuz niedaleko...
Schowała się za przyjaciółką.
Nazywał się "A"
Wtedy była ze mną aż 2 lata,
To były piękne chwile...
Miały być do końca życia.
Ale jak nadmuchany balon
Pęka przekuty igła,
Tak i ona nie dala rady,
Uszła z hukiem.
...
A ja zrozpaczona,
Bez niej, błąkająca się,
Przez tak długi czas...
Szukałam jej wszędzie...
Schodziłam wiele razy na manowce,
Trafiałam w największe otchłanie
Swojej duszy,
Przykryta czarna płachtą rozpaczy...
Nie mogłam się pogodzić z tym,
Ze odeszła wraz z nim...
...
Az pewnego razu, tego własnie lata...
Zobaczyłam ja w jego oczach...
Jak w lustrze stęskniona dusza...
Pochłonęłam jego oczy,
Niczym zaczarowana...
Myślałam że ją znalazłam,
Tak bardzo zakochana,
O krok od niej...
Ja stęskniona, spragniona,
Szukająca...
...
To była chwila z nią,
To ja jej tak pragnęłam ze oddałam cała siebie...
Swoje serce, dusze, sny i swój wysiłek...
Tam na tej gorze, którą zdobyłam dla niej...
Karmiła mnie, dawała siły...
Ale...
Pojawiła się na chwile,
Porzucona ja, naga, bezbronna...
Umarłam,
Po raz kolejny dla niej...
W czarnej nicości, łzami zalana,
Leżałam, długo...
...
A teraz jak feniks odradzam się pomału...
Ale już jej nie szukam,
Nie chce...
Chociaż mówią ze do trzech razy sztuka...
Nie chce cię...
Miłości, już cię nie chce...