Kiedyś Twoją
Koszulę
Wieszałam w
Zasięgu swego
Wzroku
Dbałam by
Zawsze pachniała
Tobą
Kupiłam perfum ten
Sam którego
Używałeś
Zawsze musiała
Być wyprasowana
Godzinami potrafiłam
Szukać choć małego
Ominiętego skrawka
Guziki musiały
Błyszczeć
Porządnie zapięte
Pod sam kołnierz
A dziś mijam
Ją obojętnie
Upchniętą
Pogniecioną
W szparze
Między drzwiami