Niewielu wybitnych zdołało dowieść wybitności..miernoty masą chłoneły wielu zanim ktoś w miarę bystry ich usłyszał, utrwalił.. Społeczeństwa zawsze uśredniały poglądy..a sterczące gałązki ucinały..
Nie no jak się uprzeć to da się dowieść nieistnienia...zwykle robi się to "per absurdum"...aczkolwiek takie rzeczy tylko w Erze...znaczy matematyce :P I zgadzam się z IrethLady - ateizm to też swego rodzaju wiara....w obecnych czasach można by nawet zaryzykować stwierdzeniem, że każdy z nas jest głęboko wierzącym...aczkolwiek niekoniecznie w Boga ;), np. w potęge pieniądza/nauki. I Einstein też uważał się za wierzącego w tym znaczeniu - w nauce potrzeba odrobiny religi, ale nie w znaczeniu wiary w Boga tylko w piękno wszechświata i możliwość jego poznania...czy coś w tym stylu ;)
"Błogosławieni ci, którzy nie mając nic do powiedzenia, nie oblekają tego faktu w słowa” - Julian Tuwim Zaś cofanie się, jest wynikiem obserwacji postronnego obserwatora.