*"z takim głosem to się byle kto nie rodzi" więc chowam się w kobiecie, ze strachu przed światem
jestem
całkiem w sobie opuszczony
jak rzymskie chorągwie
pośród żydowskich świątyń
w których nikt by mnie nie ochrzcił
i żadna maryja
nie poświęciła by mi aż trzech dni
by znaleźć we mnie coś na kształt syna
bo jestem dzień jak co dzień
a nocą przyozdabiam myślami mrok
i cudzołożnicy oraz obłudnice ciskały by srebrnikami
a do trzydziestu tak łatwo się doliczyć
chyba że na palcach jednej ręki
rozciągasz linie papilarne, mimo że wciąż nie potrafisz podać dłoni
i w drzwiach posiadam judasza
oko na świat, gdy na mnie patrzą
chleba naszego powszedniego
nie zabrakło w pustych dłoniach
a jednak pokarmem on wśród kruków i wron
drewniane drzwi
krzyże i ławki w parku
i ty jakiś sęk na sęku poukładany
tylko czemu lata lecą wciąż za plecami
wolałbym wierzyć iż liczba siedemdziesięciu siedmiu przebaczeń
odpowiada trzem upadkom
że sześćset sześćdziesiąt sześć
jest liczbą miłości
należącej się nawet diabłom
na cóż inaczej miałbym dla życia
- bo przecież nie dla siebie -
wieszać się na krzyżu i wierzyć
że człowiek po prawej, czy lewej mej stronie
ma równe prawo do nieba
a ty
Moja Droga
co spadłaś mi z piekła
swym żarem nie zostaw na mnie suchej nitki
i gdybym zapomniał o życiu
w przeźroczystą pustkę owinął swoje spojrzenie
nie odbieraj mi w sobie ciepła
co ciebie grzeje
a we mnie woła o pomstę do nieba