Nie odnajdzie się,
Kto już błądzić zaczął.
Światła zgasły wtedy,
Gdy życie rozpoczynał.
W biegu codzienności
Tam się szlak urywa,
Zabija go, powala każda jedna chwila.
Kiedyś był kimś,
Godnym uznania,
Dziś nie jest godzien samego siebie.
Gdzie błąd zrobił?
Chyba tam, gdzie tworzył marzenia,
Przeklęte…
Chciał wzbić się ku niebu,
Lecz padł pod ich ciężarem,
Był głupcem jakich wielu,
Dziś ocieka żalem.
Zniknie…
Kiedyś na pewno,
A wtenczas,
Każdy dzień przeklęty.
Od życia bierze wszystko, co łatwe,
Z nikąd jakiejś zachęty.
Słońce zachodzi mu z wdziękiem,
Deszcz tylko na niego pada.
Prorocy już umarli,
Prorocy tego świata…
Łzami wypełnił już morza,
Teraz czas jest tam wskoczyć,
Przepłynąć przez własne lęki,
Z kierunku swej drogi nie zboczyć.
Topi, wielka fala, sztorm,
Ach, człowiek się topi,
Boi się, płacze, dobija się, mimo woli…
Nie ma nikogo,
Na prawo,
Na lewo,
Z daleka…