nagle spadłem z nieba
a niebo było proste
jak sznurówki moich białych butów do pierwszej komunii
jak słowa mojej matki o tym, żebym używał prezerwatyw
jak ciepły jeszcze chleb z masłem
nagle postanowiłem - umieram i odchodzę
sznur był prostszy
sznur był jedynym użytecznym przedmiotem w tym pomieszczeniu
wyszedłem na powietrze
a ono potrafiło tylko kłuć
wszystko dobrze, mamo
wciąż pamiętam jak rozczesywałaś mi włosy
jednak jesteś istotą dziś przegraną
bo opuściła mnie miłość i ciepło
bo dziś ciebie opuszczam
strach robi miejsce dla podłej satysfakcji
tak, to wy mi to zrobiliście
to wy sobie to zrobiliście ja już jestem
ponad niebo
nie wymyśliłem go sobie
ono istniało
u niej i w niej
i wszędzie wokół
bardzo bym chciał się pomylić
zagapić
oszukać
ale ta jałowa żałość
nęka mnie od środka
nęka przeraźliwie
świat się rozsuwa
przyjmij mnie tam, gdzie nikogo nie ma
i gdzie jestem nikim
to najlepsze dla mnie miejsce
po drugiej stronie nieba
ale nadal pod nim