(…) dotknąć nieba opuszkami palców, tak żeby się nie skaleczyć… Miałem kiedyś takie marzenie. Jeden tylko prozaiczny cel w życiu, a tak trudny do osiągnięcia. I już sięgałem, już prawie trzymałem w dłoniach, a jednak… Zranienie zawsze boli bardziej, gdy chcę chwycić coś w istocie ważnego. Za pierwszym razem pojawia się złość, spotęgowana jeszcze większa chęcią posiadania. Ile mogłem tak walczyć? Czekać na sprzyjające warunki i liczyć, że się uda. Po kilku nieudanych próbach odpuszczałem. Czasami rezygnowałem po pierwszej próbie. Zdarzało się też tak, że nie podnosiłem rękawic w ogóle. Nie walczyłem, bo niby po co, skoro nie widziałem dalszej drogi. Dziś mogę w końcu przyznać, że ją znalazłem. A na jej końcu jest mój skarb. Blednący przy wszystkim [...]
Miałam na myśli wybór między drogą do własnego szczęścia a szczęściem innych, ale wydaje mi się że przy każdym wyborze mamy dwa wyjścia, dwie drogi bo ta trzecia, piąta, dziesiąta to tylko ich substytuty. Również pozdrawiam :)
Albercie i Alinko dziękuję, że wracacie. Czerwona, chyba tak właśnie jest. I dlatego miłość nas tak fascynuje, jak wszystko czego nie możemy do końca zrozumieć;) Dziękuję i pozdrawiam.