Ostatkiem sił unoszę wzrok spod ciężaru z jakim natrętna noc usiadła mi na powiekach natarczywie zmuszając mnie bym zapadła wreszcie w głęboki sen...
niespokojne myśli dzisiejszego dnia wciąż nie pozwalają mi zasnąć skrywając się w kącikach oczu by wreszcie spłynąć łzą na poduszkę do której wtulam się smutkiem jak gdyby w Jego ramiona...
to... wyobraźnia którą pozbawia mnie niesprawiedliwy los. Pozbawia wolno...tak by sycić się moim nieszczęściem i śmiać się mi prosto w twarz nie bez wyrazu...
Dlaczego? Bo grymas bólu i osamotnienia wypełnia jej rysy wtapiając się i żłobiąc weń niczym rozgrzana żywica piekąc a to przecież... tylko łzy.
Nie mogę sprawić, że mnie pokochasz. Nie mogę mieć Ciebie na własność. Nie mogę też serca Twojego zaczarować Miłości nie zmuszę do niczego. Niestety… Ale mogę patrzeć ukradkiem Jak jesteś, jak żyjesz. A ty w niewiedzy będziesz dalej istniał. Mogę Cię uwielbiać, bo Kto mi zabroni? Ale nie mogę sprawić, że mnie pokochasz. Będę się starać oczy Twoje W moją stronę zwrócić. Słowa ciepłe do mnie przywołać. Może czasem pomyślisz o osobie mojej, Ale nie w ten sposób w jaki pragnę. Niestety… Nie mogę sprawić, że mnie pokochasz.
pięknie...prawda...to jest wrażliwość cudowny przywar ludzkiego serca...szkoda że w tak niewielu tkwi i nie zawsze pozwala na zapoznanie się z tym uczuciem wobec potrzebujących a przecież tyle radości wtedy daje...tak bardzo dowartościowuje nasze serca...pozdrawiam Gerardzie...wspaniale Cię czytać-poruszasz serduszka:)
Joasiu, kolejny raz dziękuję, że ciągle... rozumiesz i tak sobie myślę, że ...w tych moich " niepoukładanych wersach" odnajdujesz też....cząstkę Siebie ;)) dlatego...Jesteś...