Wyciągam przed siebie rękę,
Pięć kostek, pięć ścięgien niczym upiór,
Choć nie brakuje jej niczego więcej,
To tęskni za dłoni linią ruchu,
Gdy mogła poczuć innej ciepło,
Splatając się w jedność.
Pamięta te chwile i zimne i ciepłe,
To zabawne jak teraz reaguje na wietrze,
Jakby czegoś szukała, jakiejś drugiej strony,
Jakby miała zamiar, przeciąć światów zasłony.
Chowam mą rękę w kieszeń głęboko,
I Idę przed siebie w ciemną noc cichą,
Z oddali blask światła zalewa jak potok,
I wciąż bez emocji spoglądam, z twarzą zakrytą.