zimny ażur
miasta mego ulic
niby choinka
lampionem latarnii
obszyta starannie
kładły powoli
się do snu
bieluniów
filigranowe filiżany
a niedopisane końce zdań
zalęgły się
niechciane
i nastał chłód
jesiennych dni...
czas szurania
niezauważonymi liścmi
po szorstkim chodniku
wyścielanym tycjanem
łańcuchów obrzeżnych lamp
i ten przyjemny
ból w płucach...
zanadto pełnych
od powietrza...
zanadto zimnego