Te z magisterium zaś powiadają, że konwersując 30 procent czasu powinniśmy patrzeć w oczy, czemu tak nie wiem, ale faktycznie męczące gdy ktoś pacy i pacy i ...szkoda, że wzrokiem nie da się dłubać w nosie.
Chyba już myślę zupełnie inaczej o związkach, małżeństwie. Zmieniłam się troszkę, nie wiem czy jest to zmiana na lepsze. Gdyby ktoś mnie dzisiaj zapytał jak to jest być z marynarzem, powiedziałabym, że tak jak z jego zawodem. Pływasz po wodach, czasami niespokojnych, z dala od ludzi, domu i lądu. Przenosząc to na bardziej ,,polski'' język, życie z marynarzem to ciągła huśtawka, raz jesteś wysoko i jest fajnie, ale zdarza się, że z huśtawki spadniesz i pobijesz kolano, a wtedy często samemu musisz się podnieść i usiąść ponownie na tę huśtawkę.
Wszystko odbierasz zbyt dosłownie, ale dobrze mniejsza o to... uważam jednak, że gdy życie kręci się w kółko jednej osoby można się szybko zatracić... poza tym już nie wspomnę o rozczarowaniu.. ale życzę Ci abyś takowego nie zaznała.. poza tym jakże samolubne musi być życie dla samego siebie.. ale co do stawiania osoby, której się kocha na piedestale niestety się nie zgodzę... miłość jest takim uzupełnieniem naszego życia i powoduje, że ludzie są szczęśliwi... ale żyć bez niej się da..