paciorki tęsknoty nakładałam od tyłu
na sznury rzęs co trzepotały
rozpylając chmury pyłu ciężkie od pochwały
dla tego co błogosławi za dzień
wspomnień
wśród traw i maków błyska turzyca
wąsy mokre od rosy
omykiem lata beztroskie wylicza
i tęsknoty ciosy
za domem i ziemią rodzinną
płodną
wycinek zieleni samotny płaczący
łzami wąskimi pionierów białych
co kwilą modlitwy dla dusz odchodzących
są dla nich oparciem stałym
gdy tam młodą mamę chowałam
zgasłam
prostokątna szkoła gapi się na mnie z daleka
ocenia w białych rameczkach miłość
co przepada młodość co ucieka
w dobrych i złych wahadła uderzeniach
westchnieniach
dwie smukłe ceglaste siostry uwieńczone krzyżami
chronią wielkie dzwony
co niosą wieści górami i dolinami
o rodzinnych żałobach i weselszych czasach
ślubach
z pięknego przełomu przy ostrej górze
z wizytą przepływa rzeczka
szemrząc do kamieni o przyrody chmurze
co niczym gęsta grzywa
barwawi pokrywa
jedla
zimą budziłam się pierwsza by z okien zobaczyć
smukłe rogacze z rudli wypłoszone głodem
błyskały przyjacielsko ich krucze oczy
nadzieją przepełnione
ogromne
nie kończą się wspomnienia
nigdy i wcale i nie ma
stacji wytchnienia
krytykujcie tekst ten czy temat
nie zniszczycie pamiętnika
pomnika