Kolejny poranek, gdzie krople łez spłynęły po policzku. Jak osamotnione krople w oceanie. Wciąż czuję ogromny ciężar na ramionach. To tak, jakby ktoś usiłował mnie powalić na ziemię, bez najmniejszych szans obrony. Głupia, modliłam się, żebyśmy byli razem. To tak, jakby pragnąć deszczu na pustyni. Myślałam, że zabierasz mnie tam, gdzie potrzebujesz dotrzeć, by posiadać to prawdziwe szczęście. Łudziłam się, że to ja jestem tym szczęściem, Twoim pragnieniem. Kochanie, dzięki Tobie mój statek tonie już. Nikt go nie powstrzyma, by nie dotknął dna... Wciąż trzymam Cię tak blisko siebie. Tak blisko, jak można wyobrazić sobie, że palcem dotykam nieba. Bo przecież to Ty jesteś moim Niebem. Mimo wszystko brakuje kilku centymetrów, by dopiąć tej bliskości. Trzymam Cię najbliżej ze wszystkich. Nawet nie masz pojęcia jak rozdarte jest moje słabe serce. Czuję się niepewnie. Nie wiem jak mogę ruszyć dalej, z myślą, że Twój świat nigdy nie będzie dla mnie...