Twój list wietrzeje z każdym kolejnym dniem, a ja zachłannie wciągam w nozdrza zapach niedoszłych grzechów, by tuż przed granicą snu oszukiwać się, że bliskość nie jest jedynie złudzeniem. Zastanawiam się wówczas, jak Cię smakować, zwłaszcza gdy wracasz - przesiąknięta wonią wina i szaleństwa, którego tak łaknę. A potem... te wszystkie śmiałe myśli budzące we mnie klucz - gromadę ptaków wznoszących się szeleszcząco...
Wiem, i nawet nie musiałabyś mi specjalnie tłumaczyć, jak to jest, kiedy powietrze prześlizguje się między żebrami, dławiąc oddech oraz dociskając pustkę do najgłębszej części Twojego nie-istnienia. Gdy dłonie mdleją za każdym razem, kiedy próbujesz w nie coś uchwycić w tym egoistycznym geście oraz niewypowiedzianej nikomu potrzebie posiadania. Kiedy Twoja twarz stopniowo blednie od nadmiaru nie-wzruszeń, a [...]