- Wiesz, kogo chciałabym spotkać we śnie?- spytała zapatrzona w błyszczące gwiazdy. Dziś były wyjątkowo piękne i liczne, jak błękitne refleksy w jej oczach. Twarz miała bladą, chudą i zadumaną. Zazwyczaj rozciągnięte w uśmiechu usta zastygły jakby smutne. Tylko oczy pokazywały, że jest żywa i chociaż nieruchome i uparcie wpatrzone w jeden punkt na gwieździstym niebie, obdarzone były tak wielką mocą, nadzieją i życiem, że każdy chciał się uśmiechać, gdy tylko w nie zajrzał. Ale było w nich też coś smutnego, jakby strach przed staratą czegoś cennego, czegoś najważniejszego, tak, że na ich widok chciało się płakać. Kiedy ludzie zaglądali w jej oczy, natychmiast popadali w zakłopotanie, bo nie mogli pogodzić podziwu dla ich piękna z uśmiechem dla ich blasku [...]