W moim małym krolestwie mroku,
do którego nikt prócz mnie nie ma wstępu,
słyszę szept diabła i widzę rzeczy,
które tylko mi on tu pokazuje.
Nie, że Cię nie zapraszam, wchodź śmiało
jeśli się nie boisz, ale nie sądzę
żebyś został długo.
Tutaj ściany ociekają krwią
a czarne pająki chodzą po tych ścianach,
na podłodze pełzają czarne żmije i węże
a na mym czarnym, małym tronie
siedzę ja - czerwonym winem pijana.
Te halucynacje mi wystarczają
i wystarcza mi ten diabelski trunek-
tak słodki i cudowny jak jeszcze niedawno
tej zdradliwej żmiji pocałunek.
Nie pamiętam jak długo już nie śpię.
Gdy noc nadchodzi,
odsuwam jedną z okna roletę
i zapalam lampkę, wokół której
wije się mały, czarny wąż.
W odbiciu szyby widzę jego twarz.
Nie uśmiecha się - to dobrze.
Ma niezwykle okrutne spojrzenie,
takie nieskazitelnie złe.
Jego usta cały czas się poruszają
i wiem, że on chce mi coś powiedzieć.
Już słyszę, co do mnie szepta :
''Zabij się, zabij się, zabij się...''.
Na stole leży piękny sztylet
z czarną rękojeścią w kształcie głowy węża.
Za chwilę te ściany ociekające krwią
staną się rzeczywistością.