Życie pochłania całkowicie bez reszty Z dnia na dzień człowiek nabiera rozpędu Czasami nie zastanawia się nad tym, co będzie Płynie wartko z nurtem chwili Przychodzi jednak taki moment Kiedy orientuje się, że to nie tak ma wszystko wyglądać Przecież chce czegoś zupełnie innego Wydaje mu się, że na zmianę czegokolwiek Jest już za późno Sądzi, iż to już niczego konstruktywnego nie przyniesie To? Czym jest To? Do CZEGO tak naprawdę dąży w życiu? Prawdziwe wartości czekają gdzieś cichutko Nieśmiało wychylając się z pomiędzy stert Spraw koniecznych, obowiązkowych Czy aby na pewno tak powinno być? Przecież człowiek tak naprawdę nic nie musi Jest wolny- teoretycznie Czy w praktyce potrafi to zastosować? Czasami wygodniej nie zastanawiać się nad sobą Jednak czy wygodniej znaczy lepiej?
Strasznie ciężko się czyta. Z trudem dobrnąłem do końca. Wersy aż rażą w oczy - nieharmonijne, strasznie trudno pozlepiane wersy - nie tematycznie, a słownie. Nie ma "tego czegoś". Słabo, słabo.