Bo choć w pętach, skrzydła mają. A na ofiarę, własną krew.
Zdarza mi się Père-Lachaise omijać z daleka, lecz na myśl i do serca nasuwa mi się przypuszczenie, że poszukiwanie nieśmiertelności jest atrybutem, bez którego żadnego z nielotów wyobrazić sobie nie sposób :)
"...po cóż nam jak gwiazdom zagubionym w mroku, spalać się ogniem wiecznym, kiedy chłód nas czeka..." Kilka dni temu byłam na cmentarzu Łyczakowskim, jak bardzo wpisuję się Twój wiersz w przeplatankę historii opisywanych kształtami tamtejszych grobowców. Zabieram pozostawiając Autorowi ukłony, uśmiech i ... kawę;)
Ależ kochana Kejt, retorycznie: na co to komu? :) Twórczość moja zawsze była kameralna, a emocje, wspomnienia i piękne sny, które tu staram się przetłumaczyć z anielskiego na język liryki, to nic więcej jak obietnica, niegdyś dana Przyjacielowi. Zupełnie nie nadawałyby się do palenia w kominku :))