znów mieni się białą czystą kartką nagą bezbronną poddającą się dłoni jak smukłe biodra zapisz dotknij swoim ostrym piórem albo czule poliż
powąchaj - zaciagasz się zbyt lubieżnie - sparciała skóra wciąż pachnie ci wódką i trawą wypalcowanymi kartkami wracasz ślinisz się zrywasz niewinności owoc wyciskając sok soczystych piersi
aż po mdłości
na wypłowiałych przez słońce stronach celebrujesz chwile jak opłatkiem dzielisz się przed snem zostawiając szyję w łabędzim przegięciu kreśląc palcami ślady i bruzdy
w których teraz zbiera się kurz...
zapisz albo spluń zgnieć i spal niech płomień po słowach grzechu skacze popiół z wiatrem puść może się odrodzisz