Znów człowiek zachłysnął się W czarnych dniach i białych nocach Zastygł jak posąg marmurowy I kilka blizn zastygło na twarzy już bladej.
I po raz kolejny zasnął w bezgwiazdach W bezmyśli utulił do snu Serce. Rdzawa krew popłynęła Strumieniem cieniutkim. I lata Minęły zanim kamień poruszył
Znów człowiek postradał zmysły Na granicy myśli i słów. Łzy Piekły pod powiekami i umykały Cichutko po masce naciągniętej bólem
Oni już nie wrócą. W białych światach odradzają się na nowo. A człowiek czeka znów że wrócą tamte ciepłe dni na próżno.