Menu
Gildia Pióra na Patronite

Już nic

Zimno wszędzie, cicho wszędzie.
Uśmiech? Tu nie przejdzie..
Ksiądz na lewo pali świece.
Jego żona łzy wciąż plecie.
Krzyk donośny; dziecka chyba
Dziś o piątej u nich stypa.
Córka twarda, nieugięta
Zaciska oczy, ale łza zbyt natrętna
Odpycha brata, chusteczkę rzuca
Od niedoboru powietrza pękają płuca.
Samotność spoziera z serc otchłani,
Ich wspólny żywot okazuje się na nic.
Nie ma rodziny. Bo taty nie ma.
Jego odejście zbyt wiele zmienia...

Teraz wędrują na cmętarz stary
Serce i oczy ból okrutny pali.
Do grobu chowają, choć protestują
Za złe słowa w duszy pokutują.
Syn wrzeszczy "otwórzcie trumną, oddychać nie może!"
Każdy chce pomóc, choć nic nie pomoże...
Pada na ziemię, prosi o chwilę
Dyszy głośno, jakby przebiegł milę.
W tym czasie, dla niego Boga już nie ma
Bo jego ojca właśnie wchłania ziemia..
Okrutna nicość, zaciska pięści
"Na Tobie Boże, kiedyś się to zemści!"
Odciągają go siłą, do piersi ściskają
A w niebie dla ojca miejsce wygrzewają.

Tydzień mija, miesiąc kolejny.
Dla nich ten rozdział nigdy niezamknięty.

https://www.youtube.com/watch?v=vy0NySCmuFU

6202 wyświetlenia
70 tekstów
4 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!