Zdalne nauczanie
Zawsze stoję naprzeciw siebie.
W ogrodzie demonów na łańcuchach
Żarliwe szepty szarpią w gniewie,
Gdy serce w rozterce ich nie słucha.
W tej chłodnej szkole nie ma ścian,
Granice krat wytycza horyzont.
Karty podręcznika z otrzymanych ran,
Tuszem dla pióra czerwone wino.
Barwne okładki dawno zerwał wiatr,
Tornadem chwil szarpiący sny.
Choć dobrym tonem brzmi J.P. Sartre,
Bez słońca płomień nie będzie się tlił.
Z martwą miłością w rozbitym ramieniu
Latarnik stracił nadzieję morza,
Aż słoną bryzą rozpalił płomienie,
Świecące, jak kiedyś, lepiej i gorzej.
Gdyby tą planetę zwiedził Mały Książę
Byłoby nas troje.
Cudownych muszel zebrać by zdążył,
Nim pochłonięte zniknęłyby odwojem.
Dno naszej tratwy zdobią wodorosty,
Szczyty latarni chmurzą wąsy sadzy.
W płaszczu wełnianym owczej miłości,
Czekając Księcia, śpimy snami nadzy,
Kochając życie sobą najprościej.
Quid Quidem