zatopił się w niej ustami jak w miękkim mchu przedzierając się przez gęstwinę włosów palcami wodził po płatkach ucha szukał doznania w zapachu w jej krokach szumu deszczu
była jak poranna rosa wilgotna ale ciepła lekko drżące wargi jak listki wierzby spomiędzy których migotania źrenic dwa słońca
zagubiła się gdzieś pod jego językiem jak wytrawne wino nim dostroili oddechy do rytmicznego tętna ziemi zniknęła w mroku lasu zostawiając echo pod korą drzew
Sylwia Pryga