zaśnij nie dla ciebie ta noc zakwita rdzawą rosą na dachach Warszawo - to wiatr sierpniowy niósł w poparzonych dłoniach przyschnięte gałązki krwi i dusze zaklęte w śnieżenie gołębic
tam lśnienie oczu płynące niebem nad nagrobkiem dzwonów uderzających z żalu o deszcz na wpół ostatni i tylko szept - jak z ramion przybitych do ulic wykrzesać jeszcze lot i nazwać go imieniem miłości zaległej w śmierci
wspomnij Warszawo - już aniołowie o przestrzelonych skrzydłach zawieszają białą różę w kondukcie spalonych pni chustę na okaleczone powieki co wezbrane litością wzeszły ponad pusty krzyż twojego snu