Cień
zanurzone w otchłani szuka ulatujących chwil
wywiesza białą flagę łańcuchom nicości
zrywają się kajdany opętania
sznury smutku rozrywa w strzępy nicość
nie walczy lecz trwa w nieskończoności świata
oddaje ostatnie zmoknięte marzenia nadziei matce zatroskanych
przenikliwe wichry sieją spustoszenie
nie uniknione grzmoty bujają łajbę serca
gdzie na dnie morza krwi ukryto klucz do wnętrza
rozdziera się co dzień organ rozkłada na części
klęka przed samym sobą i prosi
o przebaczenie za darowane sobie udręki
wryty w codzienność nie lęka się automatyczności
niczym nakręcony zegar tyka i tyka
nieraz wybucha czarnym strumieniem lawy
piętrzy swoje diamentowe okruchy w przestrzeń
zardzewiały ścisk tłumu obłędnie dygocze z zimna
otulony płatkami diamentowej nocy zapada w sen
to serce pragnie odkupić swój cień