zagubiony w jesiennym tłumie oczekiwał zmiany światła gasnacy blask oczu drżące dłonie tylko tyle zostało człowiekowi z ulicy
rozklekotany wózek dzieciecy dla niego pełen skarbów dla przechodnia pełen śmieci
starym płaszczem szarga wiatr chłód wdziera się pod liche ubranie nawet pies uwziął się by nogawki spodni poszarpać
kot mruczy człowiekowi ulicy przecież obydwoje są bezdomni
nikt nie pyta o koleje losu przegania z klatki schodowej człowieka z kotem
on nie prosi o nic chce jedynie noc przeczekać