Żadna to miłość, gdy modlisz się o pomoc anioła. Przez zabrudzoną szybę wyciagasz rękę w pustkę, wierząc w ratunek. Kolejne "przepraszam", wycharczane w kępę traw pod blokiem. Który to już raz! Nie odchodzisz kiedy trzeba, bo dokąd tu iść.
Po policzku toczy się łza zostawiajac ślad, wilgocią zasepiony. Zacerowane usta, zeszyte powieki pięścią zapieczętowane. Miłość, aż po grób przysięgana, dzisiaj całuję brudną podłogę.
Kolejny dzień wali się na głowę!
Tuż przed świtem wypalam ostatniego papierosa, zalanego gorąca czarną kawą. Może nadeszła już pora snu. Jeszcze raz zerkam w niebo.
Gdzie twoja sprawiedliwość Boże, skoro każesz mi słuchać przemoc u sąsiadów.
Pozostają pytania bez odpowiedzi i bezsilność na krzyk
Pozostają pytania bez odpowiedzi i bezsilność na krzyk