Dziękuję Ci mon frère, choć to za dużo jak na jednego nielota, który yest jedynie skromnym pracownikiem w winnicy Pana :)
Dziękuję, że przeczytałeś, że doceniłeś, że zawsze yesteś, gdy niebo nad Paryżem wspomnieniem i tęsknotą się wyzłaca.
A może to głos tęsknoty?...
Śmierć przychodzi punktualnie, o czasie naznaczonym, ale... nam nieznanym. Dlatego dla nas jest nieuchwytnym, bezwzględnym zlodziejem...
Dajesz do myślenia, jak zawsze.
Pozdrawiam, Adnachielu.
Cześć Èvuniu, jak zawsze przejrzeć na wskroś potrafisz zamysł autora :)
Dziękuję za piękny wpis i bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)
maba
Ewka... albo nie
31 marca 2022 roku, godz. 13:43
Czytam kolejny i kolejny raz... tak... przecież jest tu "przymrużenie oka": "wiem o tym z wierszy"... a w wierszach malujemy uczucia i... pragnienia. Tymczasem śmierć, podobnie jak miłość rzadko im się podporządkowują.
Jest we mnie dużo słów, które chciałbym teraz z siebie wypowiedzieć, ale zawsze najcenniejsze okazują się resztki dawnych cisz, które zostały ze mną na zawsze.
Jak cienie wspomnień o ludziach... i aniołach :)
bo ja znałem kiedyś pieśń o słońcu
co przychodzi - z dalekiego brzegu
z biblijnego raju...
Ale o tym, następnym razem :))
Dziękuję, za wszystko! :)
maba
Ewka... albo nie
31 marca 2022 roku, godz. 18:51
Ta wiosna - nie-wiosna taka, że wiele słów milknie niewypowiedzianych...
Pieśnią o słońcu - dla mnie - najpiękniejszą jest "Pochwała Stworzenia" Biedaczyny z Asyżu.
I ja dziękuję Tobie, z pozdrowieniem.
M.
Nad życie... To stwierdzenie w zupełności wystarczy, wszystko tłumaczy, nadaje sens całości. Bardzo głęboki i nostalgiczny tekst. Gratuluję!
Dziękuję Jack, Twój wpis też w zupełności mi wystarczy, by wiedzieć, że kawa na Montmartre wciąż Ci się jeszcze czasem śni :))
Pozdrawiam Cię serdecznie! :)
Gratuluję Prawdziwemu Mistrzowi. :)
Dziękuję Ci mon frère, choć to za dużo jak na jednego nielota, który yest jedynie skromnym pracownikiem w winnicy Pana :)
Dziękuję, że przeczytałeś, że doceniłeś, że zawsze yesteś, gdy niebo nad Paryżem wspomnieniem i tęsknotą się wyzłaca.
Serdecznie pozdrawiam! :)
Przepraszam, że tak bezczelnie na cudze niebo "wlatam".
Uprzejmie proszę o nie zestrzeliwanie. :)
A może to głos tęsknoty?...
Śmierć przychodzi punktualnie, o czasie naznaczonym, ale... nam nieznanym. Dlatego dla nas jest nieuchwytnym, bezwzględnym zlodziejem...
Dajesz do myślenia, jak zawsze.
Pozdrawiam, Adnachielu.
Cześć Èvuniu, jak zawsze przejrzeć na wskroś potrafisz zamysł autora :)
Dziękuję za piękny wpis i bardzo, bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :)
Czytam kolejny i kolejny raz... tak... przecież jest tu "przymrużenie oka": "wiem o tym z wierszy"... a w wierszach malujemy uczucia i... pragnienia. Tymczasem śmierć, podobnie jak miłość rzadko im się podporządkowują.
Jest we mnie dużo słów, które chciałbym teraz z siebie wypowiedzieć, ale zawsze najcenniejsze okazują się resztki dawnych cisz, które zostały ze mną na zawsze.
Jak cienie wspomnień o ludziach... i aniołach :)
bo ja znałem kiedyś pieśń o słońcu
co przychodzi - z dalekiego brzegu
z biblijnego raju...
Ale o tym, następnym razem :))
Dziękuję, za wszystko! :)
Ta wiosna - nie-wiosna taka, że wiele słów milknie niewypowiedzianych...
Pieśnią o słońcu - dla mnie - najpiękniejszą jest "Pochwała Stworzenia" Biedaczyny z Asyżu.
I ja dziękuję Tobie, z pozdrowieniem.
M.