Z winem za pazuchą Franciszek na akordeonie gra wypuszcza piosenki z ust wesołe
dzieci tańczą na chodniku okna wypluły firanek welony Robert ma pokaźnego zeza a Anka jest jak pająk chuda Robuś przypomina robota z Gwiezdnych wojen mając w tańcu nerwowe ruchy
Obok stanęła Michalina oparta o miotłę w nadgryzionym fartuchu a Franek gra jak szalony wojenne pieśni krwią nasycone
Z wielką brodawką na czole czerwonym stanął obok Jurek budowlaniec a teraz tango wypada z harmonii i tańczą z nami pokraczni pijacy w alkoholowym amoku...
Poprzez Twoje wiersze, mam wrażenie jakbym, znała to miejsce realnie. Jakbym nieraz szła na skróty ulicą Garncarską. Chyba troszkę lękam się, tych wyszuranych szarych chodników i ludzi zza brudnych szyb łypiacych...