Menu
Gildia Pióra na Patronite

Pażdziernik wypłynął z otwartej rany

Z lin rozwieszonych cieni sufit mrocznym osnuł
Należało już wtedy wypić wino, krzyczeć czule
Otworzyć okno, wyfrunąć miękkim wyskokiem
W półbiegu przetoczyć krew tęskną tętnic

Ale skoro deszcz zaraził chodnik potokami
Usiłując wodospady z krawężników zrzucać
Nie można było uratować nocy od ciemności
Lepiej szydząc z księżyca lewitować nad światło

Za mało dziś poruszenia i za dużo niczego
Powłócząc nogami jak ślimak ślad pozostał
Zrysowana ulica kością z otwartego złamania
Z lotu ptaka ukazała białe słowo: samotność...

2015.11.19

15 293 wyświetlenia
150 tekstów
72 obserwujących
  • Vort

    22 November 2015, 17:22

    Hmmm, pewnie coś w tym jest...

  • 21 November 2015, 13:44

    Piękny wiersz ... Mimo smutku słyszę stukot spadających kajdan ... Wyzwolenie ptaka zamkniętego w klatce. Pozdrawiam