Z duchami walczyć nie jest łatwo, Znamieniem są wiecznie kłującym, Odczuwa to wciąż i dusza i ciało, Myśli tłoczą się w marszu bezowocnym.
Głosów zliczyć nie sposób za dnia, W noc widać już tylko szepty, Aż w końcu milczenia nadciąga gra, I sumienia zjawiają się sekty.
Niezwykłe bywają te wizyty, Mimo lat rutyny i stałego rytmu pytań, - jak uwolnić umysł krzykiem zakryty, i choć na chwilę odprawić legiony wezwań, - o honor, o całość, o część wspólnej idei, … o chwilę zamyślenia nad tonią topieli.
Nie będzie, nie będzie jednego orszaku, Znów przyjdą dręczyć duchy straceńcze, Nie odpuszczą nim znikną powody do strachu, O kształt przyszłych pytań śpiących w jednej księdze.
Odwieczna to droga i tak już zostanie, Słowo odpowiada na setek gardeł wołanie, Krzyki kiedyś ustaną, rozmyją się w dziejach, Słowa pozostaną, jak ślady po korzeniach.