wypłakałem serce gdzie cmentarz żydowski jak ruiny Jerozolimy a groby - potrzaskane tablice Mojżesza
niebo nam Paryżem do wczorajszego niepodobne bo oto trzepocą nad nami - rozskrzydlone ptaki jakby nie ze snu były ale z tęsknoty
czy mniej przez to kochałem że gdy na grobie przyjaciela klęczę i księżyc wschodzi poprzez cień głęboki blask jego nowe we mnie zapala znicze
i dlaczego my wciąż głusi a one nieme
anioły z uśmiechem śmierci tak słodkim
jak życie
Puenta tego wiersza jest bardzo piękna. Ale Twoje wiersze zawsze mają duszę. Duszę tego, kto je napisał i duszę tych, o których opowiadają. To ważne i potężne.
Dziękuję Ci Jack, choć to zbyt piękny komentarz jak dla nielota. Cóż, w moich stronach powiadają, że nawet wiatr ma duszę...
Bonne journée! :)
Père-Lachaise tętni życiem...
Tak, choć w tej podziemnej ciszy, tylko miłość jest żywa...
Dziękuję, mon frère. Dobrej niedzieli :)
Puenta tego wiersza jest bardzo piękna. Ale Twoje wiersze zawsze mają duszę. Duszę tego, kto je napisał i duszę tych, o których opowiadają. To ważne i potężne.
Dziękuję Ci Jack, choć to zbyt piękny komentarz jak dla nielota.
Cóż, w moich stronach powiadają, że nawet wiatr ma duszę...
Bonne journée! :)
Père-Lachaise tętni życiem...
Tak, choć w tej podziemnej ciszy, tylko miłość jest żywa...
Dziękuję, mon frère.
Dobrej niedzieli :)