wylewam wciąż morza słów
by wyrzuciły mnie na brzeg
choć widzisz że gdy tonę znów
nie mam już sił więc łapię Cię
i kogo winić mam
za ten banalny stan
jeśli nie siebie
jeśli nie mnie
i kogo kochać mam
za każdy błąd i mnóstwo dram
jeśli nie siebie
jeśli nie mnie
to najtrudniejsze
i choć tak nie chcę
w stronę destrukcji iść
tam widzę światło
gdy wszędzie ciasno
tam idę gdy nie patrzy nikt
więc idę w stronę tragedii
poeci mnie tędy już wiedli
gdy rozpacz pukała do drzwi
bo oni sie nie rozwiedli
idę choć tak nie chcę w stronę destrukcji
jak mam się skupić
gdy w głowie noc nawet w dzień
i w końcu mam odwagę
i w końcu ja mam rację
i w końcu mogę mieć własną narrację
po co zakładam że nie zrozumiesz
tak wiele wiesz tak wiele umiesz
a dobro w oczach to miód na serce
to ty mnie chcesz gdy ja się nie chcę
a przestrzen miedzy nami przyjemnie mała
w głowie bałagan ocal mnie błagam
i znów
od tego tonę i boję się zapytać czy
tylko mój świat stoi na głowie
bo dokąd sięgne wzrokiem
dokąd nie dotrę sercem
tam każdy walczy mężnie
tym obosiecznym mieczem i
czy tych sił nam starczy by zamiast walki
spróbować się ocalić
by wewnątrz już nie krwawić
by już nie krwawić
zamykam drzwi kolejny raz
gdy słyszę krzyk gdy widzę płacz
i cierpię gdy mi znowu z kimś tak nie po drodze
choć wiem że błądze
chciałabym widzieć świat w swoich oczach
jakoś przyjaźniej
te linie prostsze
słowa cieplejsze
wady mniej wyraźne
im in the loop