Moja miłość
wygnałam codzienność
z serca i myśli
drzwi otworzyłam miłości
wciąż wirującej w przestworzach
delikatnej
płochliwej
lecz upragnionej
pragnę ją złotem obsypać
diamentem skruszyć jej duszę
wszystko zrzucić pod nogi
tylko nie wiem
co zrobić muszę
marzę by ją przytulić
objąć słońca promieniem
dać ciepło skromnej jej duszy
być źródłem szczęścia
jej wyzwoleniem
czy jednak zechce dotknąć mej dłoni
uchwycić wzrokiem tęczy mej barwy
pomówić ze mną
spojrzeć mi w oczy
a później dla mnie
łzę szczęścia uronić
kocham ją bardzo
pragnę jej szczęścia
drżę z niepewności
wyciągam dłonie
szykuję objęcia
a ona
idzie
długo
powoli
bosymi stopy
niszcząc swój nieład
lecz widać w lustrze
że mnie się boi
37 439 wyświetleń
613 tekstów
13 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!