Wyczmychnąwszy spod dachu liści drzew lasu swe ramiona rozłożył ku niebu do Boga ... On nie wiedział co to palto ani co to parasol, ale wierzył, że deszcz ten może zmyć jego trwogę.
Pod ulewą tak stał, krzycząc głośno ku niebu aż wykrzyczał to wszystko, co go mocno trapiło. Potem deszcz nagle ustał, w piersi jego wnet ulga i powrócił do Wilków, gdzie mu znów jak w domu było.