Korrida
Wyboru nie dostałeś
o nic nie pytany
wyszedłes jasny synku
z dziecięcą ciekawością
niepewny niezdecydowany
Oczy szeroko otwarte
dłonie lekko spocone
twarzyczka opalona
w delikatnym grymasie
zastygła zawstydzona
Spodnie nosiłeś podarte
koszulę wygniecioną
trochę za dużą
zawsze poplamioną
Czasem w blasku słońca
po łąkach ganiałeś
czerwone zbierałeś maki
i żółwie łapałeś
Albo w cieniu nocy
gwiazdy liczyłeś
grywałeś na skrzypcach
sąsiadów budziłeś
Potem dorosłeś
powagi nabrałeś
kochałeś dziewczyny
i przygód szukałeś
Świat chciałeś poznać
wielki i niezrozumiały
smakować wszystkiego
doceniać specjały
Uczuciami targany
obcą wolą niesiony
w losu nić wplątany
marzeniami zostałeś
szybko oszukany
Wtedy to poznałeś
czym radość i rozpacz
czym miłość i cierpienie
czym wiara
a czym zwątpienie
A gdy sędziwy wiek
Ci barki wykrzywił
i ruchy skrępował
On znów o nic nie zapytał
swą wolę po prostu
wykonał
I jak na początku...
znów byłeś mały
wsród nowego świata
co jest tak odmienny
bo jest czarno biały