w tym ciele rozdartym obietnicą śmierci przejrzałym owocu wiatru co pęka pod naporem dłoni lat na jedno twoje słowo mógłbym utkać ciszę ze światła śnieżącego na skroniach jak korona rozstań i u zeszłego zmartwychwstania odsunąć głaz i zawezwać wszystkie anioły jakimi bije ci serce
a potem zapomnieć mamo że ślepym się było na żal tej nocy na niemiłość co przyciska usta do oczu
a potem zapomnieć że tak można srebrem odpłynąć w spojrzenie poezji bez zmiłowania