Wróciła do domu, gdzie wiatr grał pieśń cichą jak jej słowa. Pamięcią powracała do chwil, gdy krzyk był ostrzem noża. Rozważała, ileż piękna w głuchocie świata. Czy winna dziękować za osamotnienie, czy cicho płakać?
Gdzie pustką wśród ludzi zszywać swe pragnienia? Gdzie skryć słowa, by nie było milczenia? Gdzie osadzić pewność krzyku? Czy powinnam prosić, o prawdę w kielichu...
Tak puste ściany, meble i echa. Tak głośna wrzawa... jak serce człowieka. Tak bolesne myśli i niemożność wyrazu. Czy raz jeszcze, dać nadziei siłę przekazu?
Gdzie pustką wśród ludzi (...)
Miotać się w tańcu, jak w rozkosznej uciesze. Walczyć o oddech, stabilizować siebie. Czy dotrze się kiedyś świat ze światem cienia? Czy skaże serce... wiecznością milczenia?
O proszę mój grzechu, stań się mi pomocą! Pozwól bym dłonią odegnała swój ból. Świecie przebacz mi, gdy przemocą... zedrę ze swego serca ostatek tchu.