Wracam do ciebie kochana jedyna żono Kroczę szczęśliwy oddać się w słodycz objęć twoich Sefardyjskich przeuroczych oczu, piersi i ramion Nie przestałem kochać i widzieć człowieka Piękna bogów w nim zboczach gór Kwiatach oczywiście przy kamiennych duktach
Wracam do ciebie wytęsknionej wytęskniony Świetliste istoty tego nowego życia wiodą mnie Do ciebie i kiedy już uchwycę twoją dłoń pójdziemy W to wszystko cudowne nie tak końca nieznane
Widzisz tam wtedy bez ciebie Z pomiędzy krat wozu niewolników Dostrzegałem piękno cudowność wręcz natury Ona nigdy nie przestaje być nadzieją wolnych Choć niektórzy ostatni i nigdy nie byli pierwszymi
Bo służyli choć w pożodze nieludzkości Zmierzałem drogą mądrości do dobra Nie przyszło mi do głowy przestać wierzyć w prawdę Nie umiałem nie być żołnierzem miłości
Teraz wracam do ciebie w glorii spełniony Otwieram ramiona i utulę cię zwycięski A potem wzlecimy dłoń w dłoń ku bogom Wierzę, że wynagrodzą nam wszystko czarą ambrozji I z powrotem pegazom każą wzlecieć Z nami na ich grzbietach z powrotem do życia
Wyposażą nas drugą część naszej miłości Jeszcze w ogromny róg obfitości A w rogu tym niech będzie tylko szczęście