Wnikasz w moje myśli niczym duch Wnętrze duszy moje widząc w negliżu Dotykasz nie swoich snów i nie mam Przed Tobą już żadnych tajemnic
Znasz każdy gest i sekret ukryty Przed Twoim wzrokiem sokolim Już nic nie ukryję rozumiemy się Bez słów i zbędnych ceregieli
Dotykasz mojej rany która bardzo krwawi Pomimo upływu lat tylko Ty Jesteś Lekarzem opatrującym moje rany Nikt nie zdołał wcześniej mi pomóc
Nagle odchodzisz ode mnie Bez słowa „żegnaj” i znów legło W gruzach całe to odbudowanie Tęsknię nieraz za długimi rozmowami
Razem sam na sam z Tobą brakuje mi ich Które były najlepszym antidotum dla mnie Na samotne i smutne dni gdy świat był Jak kolorowa tęcza przed burzą na długo