Włożyłabym cię w stuwersowy nawias I głos twój byłby bezgłośny I głos twój byłby nie do uchwycenia A twoje ruchy straciłyby dźwięczność.
Wargi są ciepłe, ciało jeszcze bardziej Szkła źrenic wypadają z oczodołów, bym po chwili zebrała ich odłamki ustami. Ziemia chłonie oddechy Dwie pary nóg w spleceniu chwilowym Dwie pary rąk, a nikt nie pamięta, która do kogo należeć przestała.
Uklękłabym przed tobą Z godnością i z wyższością obdarzyłabym cię bezwstydem by po chwili wyszeptać, że po śmierci nie opuszczę cię jeszcze kilka razy.