W kocim hospicjum marzenia mają kształt dziecięcych nosów przykładanych do zwierzęcych pyszczków, ufnie i troskliwie.
Drobne, szerokie, szpiczaste, zdrowe lub zakatarzone - z bliska ich ciepło jednakie, jak ewangelia niesiona z głębi piersi, ojczyzny spotkań.
W hospicjum dziecięcym kot jest nadzieją przytuloną do ciała, jego spokojem, wygiętym grzbietem pod pieszczotą jasnych dłoni.
Na gałęzi serca, czujny kot śledzi każde jego drgnięcie, miganie, jakby siedząc na jabłoni obserwował przyloty i odloty wróbli.
W nieodległym Zakątku, gdzieś za piecem, w kaloszu z rozwiązaną kokardą, śpi dziecięca i kocia pomniejszość, podniesiony z wiosny liść. Wybudza się pomrukiem i śmiechem, otwiera spinki we włosach ulewnym dniom.
No cóż, ten tomik, który piszę, ma być taką troszkę bajką, tak daleko od beznadziejności, jak to tylko możliwe... Bajką, która powoduje refleksję, ale wlewa nieco radości. Dziękuję Giulietko i Mirku. 🦊
Serce, nominacja, uważam, że tekst pasuje do zasadniczego nurtu strony, a i ja jestem za sensowną opieką, nim przyjdzie anioła stróża podmienić anioł wieczności lub nastąpi cud.