w welonach jak mgły szatach jak obłoki w przepaskach z gwiazd i porannej rosy
Maryja po kwiatach nieprzekwitłych kroczy aż pod Krzyż na rozstaju
Pani z polskich kościołów spowita - jak światłem i łzami - błękitem sukienki Która dusze aniołów obleka - w tuniki blasku niby chmury burzami nabrzmiałe
wśród cienia - szukaj rąk naszych ojców splątanych różańcem i serc matek - złocistego ziarna ciężkiego dojrzeniem
a pochylonym nad brzemieniem bezskrzydeł własnych kamienisty bruk Golgoty
Dziękuję Ci Jacku, Malusiu, i Wszystkim, którzy tutaj są. Ja bywam tu bardzo spóźniony i narobiłem sobie ogromu zaległości, ale ponoć w każdym człowieku trwa jakaś walka :))
Wiersz ten w całości poświęcam Janowi Pawłowi II, któremu dziękuję za podarowane ziarno. Dlaczego? Może kiedyś Wam opowiem, co przytrafiło się nielotowi :) Ale... moglibyście mi nie uwierzyć :P
" Otwórz mi swego sadu furtkę Maryjo Panno, Najświętsza Matko z Matek. Dzierżąca w dłoni wieczór i zorzę poranną Łamliwą jak opłatek." Tylko te słowa mogę tu zostawić, pod tym przepięknym obrazem Maryi, przesyconym mgłami, zapachem ziół i lilii, i najczystszym błękitem, czyli tym, co wpisane jest w DNA mojego serca!