W tle góra, przed nią rzeka
nie od dziś płynąca
Ścieżki wydeptane
i skała warcząca
Nad nimi niebo i chmury
w różnych kształtach
jak sny od siebie inne
choć podobne i równie płoche
To miejsce wypełnione po brzegi
Ledwo mieści się tu człowiek
Wie to ptak kołujący nad urwiskiem
I przetrącone drzewo
Było nas tu ze sto tysięcy
z głowami w chmurach
ze słońcem na powiekach
ze stopami w trawach
Każde z nas i z zachwytem i z powodem
I okazją i ucieczką od okazji
I łzą w oku i mniej niż rozczarowaniem
- co akurat mnie nie dotyczy
Dnieje tak dzień po dniu
jak na obrazku dla dzieci
Tylko zwiedzający się zmienia
no chyba że tu zamieszka - choć i to nie trwa do zawsze
No chyba że ktoś się tu zakocha
ale i to uczucie przecież
zdarza się raz na tysiąc
ale się chce jeszcze zdarzać - dzięki Bogu
Wtedy jest tu po co wracać
bo tak lubimy nadawać miejscom znaczenie
jakby wcześniej znaczenia nie miały
- zwykłe plamki na mapach świata
Z niewyjaśnionych przyczyn taki obraz
trwa tu i trwa pośród przyczyn
Z nieznanych nam powodów
wszystkie te powody składając się w całości
Wypełniają rzeki, wypełza rybołów
Zakorzenia się Wiąz, Jesion
Porastają najniższe doliny
Które wspinają się na pagórek.
I tylko dla nas zdaje się być to tak ulotne
docenione a kiedy indziej zapomniane
potrzebne a innym razem..zbędne
Ale i na to i na tamto nie mamy wpływu.
Czasem opuszcza mnie pewność
czy aby na pewno?
Głos mój nie jest tu tubylczym głosem
ale żyje..jeszcze..więc mam prawo obrastać w pióra.
Autor