Wizyta
W prywatnym, przestrzennym azylu.
Wszechobecną stagnację dźwięków, przerwał
dobywający się zza, zawiasowej bariery
delikatny, nienatarczywy pukacz.
Dziwny, nieoczekiwany stanowczo
o tak późnej, za późnej przecież porze.
Burząc porządek w scenariuszu snu
opracowany z nadgorliwością skryby.
Wstać ? zrzucić rozgrzaną otulinę
Wstać ? podnosząc ustabilizowane ciało.
Dlaczego ? znosić te niedogodności
rujnując porządek, perfekcyjnie ułożonych kapci .
Cisza...może odejdzie zniechęcony
amator naruszenia prywatności.
Zmiany unormowanego składu powietrza
rozhermetyzowania szklanej,czarnej kopuły.
Ale nie,kolejna seria rozproszyła spokój.
A jakby udać brak oznak życia ?
wstrzymać , płytki i tak już oddech.
Nieznaczna to będzie przecież zmiana.
Jednak trzeba podnieść, ułożoną głowę
i resztę, w spowolnionych ruchach kilku.
Pokonać odległość prawie świetlną
wbrew ewidentnej niechęci członków.
Mijają,przedłużające trwanie sekundy
by spadły zabezpieczenia, łańcuchy.
Niewielka szpara, przemyca tylko pustkę.
Która zdążyła zaistnieć...Ponownie .
Autor