w oddechu wiatru kilka smaków późna Warszawa w bielańskim gaju Bazyl i ja błąkamy się po stołach kończącego dnia
oliwkowe mrugnięcie gasi miasto można do woli wybierać menu jest bogate w kolory nocy
z wirujących talerzy wyskakują zielone pory każdego roku na ciepło
tu czas omija wskazówki wędrowcy kończą bieg blaszane koty spadają z tacy
cóż powiedzieć...przeczytać kolejnych razy kilka i kilka...
cóż powiedzieć...przeczytać kolejnych razy kilka i kilka...