Uwaga, uwaga!
Deszcz na mnie pada
I liść nad głową szeleści
Jesienne opowieści.
Szarzeją ostatnie blade promienie,
Tylko dzieci się cieszą z tej pluchy,
Ach, jak się w pani kołysze marzenie
O panu z sercem, jak ten liść, suchym.
Jak pani się z latem rozejść nie może,
Pani tęskni do jego oczu młodych,
Choć teraz w wielkim, zimnym jeziorze,
Nie ujrzy pani lipcowej pogody.
Dla liścia pani nie istnieje,
Dla liścia pani nie ma.
Ach, jaką pani ma w oczach nadzieję,
A liść - jakby z kamienia.
Jak pani moknie, pani się przeziębi,
Mówi więc pani, że warto - dla niego.
Coś panią jednak od środka gnębi,
Coś jednak nie listopadowego.
Niech pani wejdzie, parasol mam duży,
Kto widział, by tak się zużywać,
Pani stoi po kostki w kałuży,
Pani jest wariatka prawdziwa.
W jezioro wpadła za liściem wariatka,
Choć to nie ona była z kamienia.
Liść na mętnawej wodzie dryfuje,
A jej jak nie było - tak nie ma.
jeszcze muzyka
i piękna ballada
coś w stylu Grechuty
podoba się
Śpiewało mi w głowie, kiedy pisałem. Dziękuję :)
Czy mogę sobie ten tekst wydrukować? Powieszę obok na ścianie...
I może, co ma wisieć... nie utonie?
:)
Pewnie, że tak :)
it's done! x 3 nawet:)
Dziękuję:)
Ach... bo wariatka wciąż tańczy:)...
W duszy wciąż koncert Bass Astral x Igo gra:)
Szalona w sercu udręka,
Ot, wariatka, kaczałka :)