Usłysz moje wołanie kiedy każdy śpiew własny słyszeć będzie, usłysz i zagraj do niego melodię. Za rękę też weź, poprowadź gdzie chcesz, na szklany parkiet do tanga się śpiesz. Bądź moim dniem gdyź nocy się boję, bądź ciepłym tchnieniem co mrok rozwieje. I wodą się stań na pustynnym wybrzeżu, i krokiem sie sław doskonały tancerzu. Zabarw tę nić mych uczuć do Ciebie, gdy z mojej winy jej blask się spierze. A świat nasz skomponuj tak - by czuć w nim było rytmiczny takt. Wybacz mi gdy na stopach Twych, zadepczę kilka moich trudnych pych. Doprwady ciężko z nimi jest żyć. Doprawdy nie umiem skutecznie ich kryć. Chcę zatem coś w sobie zmienić być Twoją alfą, dobrem się mienić. Na każdym rozdrożu życiowej ścieżki - trzymać odpowiedni napis wywieszki. W koszmarnym świecie nieskończonego lotu moja dłoń podstwą szczęśliwego splotu. Stać się odwagą w chwili zwątpienia natchnieniem szczerego, jedynego marzenia. Tak, doprawdy to chcę zrobić dla Ciebie bo pragnę byśmy byli znów obok siebie..
A te "gdyź"?? Dodatkowo w dziewiątej linijce wkradł się brak końcówki. Słowa poprzekręcane "doprwady" - to z kolei szesnasta linijka. I pod koniec "podstwą" Apeluję o poprawienie. :)