Usiadła sowa na wysokiej sośnie I tak sobie pohukuje radośnie Kręci głową od prawej do lewej Sosenką kołysze, wiatr wieje żwawiej
I mocniej i mocniej, huczy i dmie Już coraz straszniej, gałęzie łamie Naszej sośnie też odłamał gałąź dużą Takie wietrzne harce, sówce nie służą
A z tym wiatrem idzie burza Sowa w dziuplę się zanurza Błyskawicę, ulewa i wielkie huki Sowa nie wychyla się z dziupli
A nazajutrz przy wschodzie słońca Burza dotarła już do swego końca Wynurzyła sówka dzióbek z dziury Ma ochotę na myszy lub na szczury
Sączy się żywica z gałęzi odłamanej Żywica jak plaster, dla sosny zranionej Może też być wiecznym więzieniem Dla mrówki pomylona z pożywieniem
Taka żywicy kropla, jako lek dla sosny Gdy miną nie jedne lata, zimy i wiosny W piękny bursztyn zamienić się może Taki sam, jaki wyrzuca na swój brzeg morze